Cel podróży: Ziemia.
Witaj. Całym sercem witam Cię w tej przestrzeni. Świat się zmienia. Wiesz to. Już czas. Właściwie to albo wsiądziemy na pokład, albo nas nie zabiorą. Wielu wierzy, że ludzkość znalazła się na rozdrożu: albo rozwiniemy naszą świadomość, przekraczając ograniczenia, które przez tysiąclecia nas wstrzymywały, albo wszystko się zawali/ta cywilizacja legnie w gruzach. Ale czy jednostka naprawdę może coś zrobić? Cóż, owszem, może. Wszyscy mamy potencjał, by zmienić świat. Chodzi o to, by uczynić ten cel głęboko osobistym.
Celem tego projektu jest wspierać wydeptywanie nowej ścieżki. Najwyższy czas wznieść się ponad politykę i religie, by stać się częścią globalnej wspólnoty świadomych istot zaangażowanych w odzyskanie naszego ludzkiego duchowego i środowiskowego dziedzictwa. Dzięki niedawnemu globalnemu odkrywaniu na nowo subtelnych energii, sieci energetycznej Ziemi i Miejsc Mocy, rosnącej liczbie otwierających umysły Książek, Filmów i Muzyki, edukacji o wadze czystej wody i jedzenia, eko-duchowa świadomość połączenia wszystkich żyjących istot w końcu się kształtuje i już przynajmniej 50 lat wydeptujemy nową ścieżkę dla nas wszystkich.
Ścieżka ta, jednak, nie jest całkowicie nową, a raczej bardzo starą ścieżką, porzuconą dawno temu, w kurzu i chciwości historii, która teraz budzi się z uśpienia niczym piękny smok w głębokiej jaskini u podnóża wysokich gór.
JAK WSZYSTKO SIĘ ZACZEŁO?
„Potężne miejsce mocy, na ważnej, jeśli nie fundamentalnej, osi energetycznej Europy, przez wieki zachowywała w równowadze duchowość zwana Michałem, utrzymująca energie smoka pod kontrolą głęboko pod ziemią, w oczekiwaniu na przyjście pokolenia przebudzonych.”
Wszystko zaczęło się tak, jak zazwyczaj się zaczyna: Za sprawą ‘przypadku’, który ja wolę nazywać synchronicznością. Był gorący włoski wrzesień w Neapolu, i mój najlepszy przyjaciel Franco i ja, wybieraliśmy się do Taranto w Pugli, by spędzić dwa tygodnie nad morzem Jońskim, w letnim domu jego wujka. Byliśmy już spakowani i gotowi do wyjazdu, gdy Franco otrzymał telefon, w którym wujek niespodziewanie oznajmił, że postanowił wynająć dom komuś innemu. Czułam się okropnie, gdyż już zorganizowałam nadchodzące tygodnie wokół tej podróży. Potrzebowaliśmy szybko zmienić plany. Właściwie robił to Franco, podczas gdy ja płakałam. Następnego dnia, po prostu kazał mi wsiąść do samochodu. Nie miałam pojęcia, że nie jechaliśmy już w okolice Taranto, a na drugą stronę Pugli, na Adriatycką ostrogę włoskiego buta zwaną Gargano.
Nie miałam pojęcia, gdzie mnie zabiera i nie było czasu na szukanie informacji w sieci. W chwili, gdy minęliśmy bramę nowoczesnego B&B opodal Vieste, zanurzonego w oliwnych gajach schodzących ku morzu, dostrzegłam w ogrodzie małą kapliczkę poświęconą Archaniołowi Michałowi. – „To ziemia Achanioła Michała” – wyjaśnił gospodarz, gdy go o nią spytałam – „Jest dla niego święta. Sam ją wybrał” – dodał. Po czym poprowadził nas do recepcji z wielkim plakatem na ścianie, przedstawiającym coś, co wyglądało jak podziemna grota zaadaptowana na chrześcijański kościół. – „Jedźcie tam zamiast plaży” – oznajmił rozkazująco – ‘W pogodzie na jutro zapowiadają deszcz’.
I tak oto, dwanaście godzin później, wspinaliśmy się wąskimi jak spaghetti drogami w górę Monte Sant’Angelo. W chwili, gdy moje stopy dotknęły skał na parkingu tuż obok XIII wiecznego sanktuarium o nazwie Niebiańska Bazylika, zbudowanego na grocie, w której zgodnie z legendą ukazywał się Archanioł Michał, wiedziałam, że to TUTAJ. Moje serce, moja dusza, moja praca i moja książka. Wszystko było tutaj. I stawało się jaśniejsze i jaśniejsze z każdym schodkiem w głąb otwartej ziemi.
W kolejnych miesiącach, dzięki moim badaniom, dowiedziałam się, że Gargano, ze swoim najstarszym w Europie sanktuarium Archanioła Michała, leży na słynnej średniowiecznej drodze pielgrzymek zwanej Via Francigena. Przez ponad tysiąc lat stanowiło obowiązkowy przystanek dla rycerzy i króli w drodze do Jerozolimy, a jego portowe miasto Siponto, aż do XIII wieku było dla Chrześcijaństwa ważniejsze od Rzymu. Dowiedziałam się również, że Via Francigena znana jest jako część linii, tak zwanej linii Michała, łączącej najważniejsze świątynie dedykowane temu Archaniołowi w Europie.
Mówi się, że linia ta prowadzi, na mapie w odwzorowaniu Merkatora, z Mont Carmel w Izraelu, poprzez wyspę Delos (poświęconą Apollo), Delphi, Korfu (wyspę Artemidy), Monte Gargano w południowych Włoszech (znane jako miejsce wielu objawień), La Sacra di San Michele w Piemoncie (klasztor Benedyktynów na wysokości 1000m), Le Mont St. Michel w Normandii, Saint Mikael’s mount (skalista wyspa u wybrzeży Kornwalii) oraz Skellig Michael, wyspa na południowy wschód od Irlandii. Kąt osi zorientowany jest z Południowego Wschodu na Północny Zachód, co odpowiada zodiakalnej osi panna-ryby.
‘Ścieżka’ ta w rzeczywistości nie jest całkowicie prostą ścieżką, gdyż w naturze nie istnieją linie proste. Tworzy ją, tymczasem, ruch dwóch linii ‘ley’ – ‘rzek energii’ – smoków bądź węży, męskiego i żeńskiego, w ciele Ziemi. Są to dwa odrębne prądy, lecz wyraźnie widać jak całą drogę tańczą razem, splecione niczym kochankowie. Punkty, przez które można pociągnąć linię prostą na mapie Merkatora, a tym samym miejsca, w których leżą najświętsze ośrodki duchowe, znajdują się tam, gdzie prądy te się przecinają!
Kilka lat później, w Maju, kiedy moja książka była już prawie skończona (Books) i szukałam właściwej lokalizacji na zorganizowanie pierwszej podróży SoulBody (Soulbody journeys), mój partner i ja pojechaliśmy sprawdzić dziewiętnastowieczną willę, którą znalazłam u stóp Monte Sant’Angelo, i która pod każdym względem wydawała się idealna dla mojego projektu. Zostawiliśmy bagaże i wspięliśmy się dwadzieścia minut kręta drogą, by pomodlić się o przewodnictwo na przecięciu linii w kaplicy w grocie. Siedzieliśmy ponad pól godziny chłonąc energię męskiego i żeńskiego prądu, które wiją się jak węże poprzez Europę, Michała i Marii, stapiających się ze sobą w tym potężnym miejscu mocy. Czuliśmy jak wody pierwotnego strumienia, który kiedyś wybijał ze ścian tej jaskini, obmywały nasze stopy. Odświeżeni i pokrzepieni, wracaliśmy do pustej willi z wciąż żywymi pytaniami w naszych głowach. To wszystko było rzeczywiste czy tylko nam się śniło? Naprawdę było to duchowe miejsce mocy czy tylko takim chcieliśmy je widzieć?
Zaprzątnięci podobnymi myślami, podjechaliśmy pod bramę. W chwili, gdy mój partner nacisnął pilota, zobaczyłam coś poruszającego się dynamicznie, niczym czarna fala lub rzeka na białej kamiennej ścieżce wiodącej do budynku. – Wąż! – krzyknęłam – Na ścieżce jest wąż! – Spojrzał na mnie z niedowierzaniem, ale jako że odmówiłam wysiąść z samochodu i zażądałam, by zawiózł mnie aż pod same drzwi, zgodził się. Gdy podjechaliśmy bliżej, naszym oczom ukazał się widok nadzwyczajny. Nie był to pojedynczy wąż, a dwa czarne węże, męski i żeński, kopulujące w poprzek ścieżki prowadzącej do willi. Nie zatrzymały się ani nie uciekły mimo zbliżającego się pojazdu. Nie było jak ich nie zauważyć. Ze wszystkich ogrodów należących do posiadłości, oliwnych i pomarańczowych gajów, wybrały tę wąską białą ścieżkę, tak byśmy musieli je dostrzec i zwolnić, by nie zrobić im krzywdy. Naraz wszystko stało się oczywiste. Znak był jasny jak słońce i tamtej nocy długo pozostał przed moimi oczami. Mój umysł walczył pomiędzy strachem a absolutnym zachwytem aż do pierwszej łuny brzasku.
Dziś wiem ponad wszelką wątpliwość, że ważną częścią mojej roli jest uwrażliwiać ludzi na miejsca mocy. Dlatego też czuję silne prowadzenie, by zabierać duchowe grupy do tego magicznego miejsca mocy na półwyspie Gargano, by pomóc wybudzić jego pełen potencjał w tym punkcie w czasie. Przynajmniej takie jest moje aktualne zrozumienie, ale prawdziwe przeznaczenie wciąż się przede mną odkrywa…